wtorek, 14 lipca 2015

ROZDZIAŁ IV

Kiedy otwieram oczy, jestem w miejscu którego nigdy wcześniej nie widziałam. Jedynym znajomym fragmentem w tym krajobrazie jest twarz mojego ojca. Gdy go widzę odruchowo się uśmiecham. Tak bardzo za nim tęskniłam.
-Gdzie jesteśmy?
-Córeczko, uspokój się. Jesteśmy po drugiej stronie.
-Jak to po drugiej stronie? Jakiej drugiej stronie? O co tu chodzi?
-Mama Ci nic nie powiedziała? Nie mogę uwierzyć. Mieliśmy umowę.
-Tato, o co tu chodzi? Co mi miała powiedzieć? - pytam z lekkim niepokojem.
-Suzanne, muszę Ci o czymś opowiedzieć. Czy nigdy nie działo się nic nadzwyczajnego w Twoim życiu? Magicznego?
-Oprócz tego, że myślałam, że nie żyjesz, a potem nagle Cie widzę z jakąś kobietą w parku, to nie.
-Suzanne, ja nie żyję. Mówiłem Ci to już. Wiesz jak ja i Twoja matka się poznaliśmy?
-No tak, byłeś przyjacielem chłopaka jej siostry, tak?
-Nie, to nie do końca prawda. Spotkaliśmy się jako małe dzieci. My, nasi rodzice, a także Ty, jesteśmy strażnikami portalu.
-Jakiego portalu? O co tu chodzi? I czemu dopiero teraz się o tym dowiaduję?! Mam 17 lat, a Wy to przede mną ukrywaliście?
-Portalu między światem żywych, a umarłych. Jesteśmy kimś w stylu magów. Mamy swoje moce. Ja mogę na przykład czytać w myślach oraz teleportować się. Oczywiście widzimy także ludzi z drugiej strony. To dlatego mnie widzisz. To dlatego rozmawiamy.
-A jakie ja mam moce?
-Na razie żadne, oprócz nawiązywania kontaktów z drugą stroną. Moce indywidualne zostają przydzielone w dniu 18 urodzin. Mama miała Ci wszystko opowiedzieć po mojej śmierci. Ale z tego co widzę to tego nie zrobiła.
-Nie, nie zrobiła. Nie wybaczę jej tego. Jak mogła?! Jak mogła tyle mnie okłamywać?!
-Na pewno miała powody.
-Ta, ciekawe jakie.
-Nie złość się na nią. Chciała dobrze. Jestem tego pewny. Ale nie o tym miałem z tobą porozmawiać. Dzieje się coś złego. Wiele strażników umiera. Zbyt wiele. A to wszystko sprawka destruitów. Jest to gildia magów, którzy chcą zniszczyć portal i połączyć dwie strony. Chcą zniszczyć barierę między światem żywych a umarłych. A wtedy działyby się straszne rzeczy. Ludzie, którzy nie są magami, takimi jak my, po śmierci zamieniają się w wampiry. Żywią się krwią. Po drugiej stronie oczywiście tylko zwierząt, ale kto wie co by się działo, gdyby połączyć te dwa światy.
-To oni Cie zabili?
-Tak, ale nie tylko mnie. Ogólnie przed atakami było 368 strażników. Teraz jest 284. Ponad 80 strażników zginęło w ciągu roku. Nie dobrze. Musisz porozmawiać z matką. Powiedz jej o wszystkim tym, co się dowiedziałaś ode mnie. Powiedz jej, że musi skontaktować się z innymi strażnikami. Twoja mama od lat nie pilnuje już portalu, ale teraz jej potrzebujemy. Nie możemy pozwolić, żeby destruici osiągnęli swój cel. Pamiętaj, gdybyś chciała mnie zobaczyć, wystarczy że się skupisz, przypomnisz sobie to otoczenie, i powtórzysz trzy razy: teleportavimas secundo.
-Dziękuję tato. Tak bardzo za Tobą tęskniłam. Obiecuję, że wszystko powiem mamie. Uratujemy portal. Zrobimy wszystko, żeby nikt nie zniszczył bariery.
Przytuliłam się do mojego ojca jak nigdy wcześniej. Czuję się taka bezpieczna.

Leże w łóżku i wspominam cały dzisiejszy dzień. Jestem taka szczęśliwa, że w końcu go zobaczyłam. Czuję, jakbym odzyskała część siebie. A jutro muszę porozmawiać z mamą. Muszę jej o tym opowiedzieć. Boję się destruitów. Boję się, że jeśli moja mama się zaangażuje w to, stracę także ją. Ale muszę dać jej wybór. Muszę pozwolić jej zdecydować. Dla dobra ludzkości. Czas już spać. Zamykam oczy i wyobrażam sobie naszą rodzinę znowu razem. I nie mogę uwierzyć, że może być to prawdziwe.

Rano budzi mnie dźwięk budzika. Jest 6:30. Dziś już muszę iść do szkoły. Idę do łazienki, myję się, czeszę i maluję rzęsy. Mam tak krótkie, że ledwo je widać, więc muszę je podkreślać. Idę do pokoju i teraz przede mną najtrudniejsze. Co ja mam na siebie ubrać. Jest 7:05. Mam 25 minut na wybranie ciuchów i zjedzenie śniadania. Po wywaleniu połowy szafy wybieram szeroką fioletową bluzkę z krótkim rękawkiem i dżinsowe spodenki. Szybko zbiegam na dół i jem płatki z mlekiem. Jest 7:32. No, prawie się wyrobiłam, Wybiegam szybko na autobus, mam 5 minut. Nawet nie zdążyłam zobaczyć mamę. Trudno, porozmawiamy po szkole.
W autobusie jak zawsze spotykam Krzyśka.
-Hej kochanie - mówię siadając koło niego, po czym go całuję. Niby nie widziałam go jeden dzień, ale się stęskniłam.
-Hej. - odwzajemnia pocałunek.
-Jak tam? Wyspany?
-Chyba widzisz. - mówi ziewając.
-No tak, Ty mój mały śpioszku.
Resztę drogi gadamy o głupotach. Gdy dochodzimy do szkoły jest 7:56. Wchodzimy na górę i idę się przywitać z moją przyjaciółką Anią. Na matematyce siedzimy w ostatniej ławce, więc mam czas aby jej wszystko opowiedzieć. Tak bardzo jej ufam, że nie boję się, że uzna mnie za wariatkę. Wiem, że mi uwierzy.
-I to wszystko stało się w ciągu dwóch dni, rozumiesz? - mówię zafascynowana, jednak widzę że Ania jest zmieszana. Może jednak się pomyliłam? Może nie powinnam jej o tym mówić? - Ania? Wierzysz mi?
-Oczywiście, że Ci wierzę. Jak mogłabym Ci nie wierzyć? Po prostu nie wiem co o tym myśleć. Zrozum mnie, nigdy nie myślałam, że magia naprawdę istnieje. Myślałam, że jest to po prostu bajka wymyślona dla małych dzieci.
-Tak, rozumiem Cie. Przepraszam. -Obejmuje ją, a potem dzwoni dzwonek na przerwę więc wychodzimy z sali. Nic nie wiem z dzisiejszej lekcji, ale Krzysiek mi wytłumaczy.
Reszta lekcji minęła szybko. Jak zawsze śmiałam się z Anią przez całe lekcje. to skarb mieć taką przyjaciółkę. Po lekcjach odprowadzam ją z Krzyśkiem na pociąg, żegnamy się i Krzysiek odprowadza mnie do domu. Po drodze jemu też wszystko opowiadam. Jego reakcja jest podobna do Ani. Ale mnie wspiera. Dlatego go kocham.
Gdy wchodzę do domu widzę tylko chaos. Nie wiem co się stało, ale zaczynam wołać mamę. Nigdzie jej nie ma, a w mieszkaniu wszystkie meble są poprzewracane, Gdy wchodzę do gabinetu widzę karteczkę. "Siedź cicho, albo ona zginie". Serce zaczyna mi mocniej bić i zaczynam płakać, nie daję rady...

czwartek, 2 lipca 2015

LBA (Liebster Blog Award)

Dziękuję za nominację Wolfslower. Blog: http://byidealnie.blogspot.com/

PYTANIA :
1. Jakiej muzyki słuchasz podczas pisania?
W sumie to nie słucham muzyki, gdy piszę. Lubię ciszę. :)

2. Skąd wziął się pomysł pisania bloga?
Od zawsze lubiłam pisać, ale gdy pisałam tylko dla siebie nie mogłam się doskonalić. Gdy zaczęłam pokazywać moje pracy przyjaciołom oczywiście chwalili, ale nie byłam pewna czy mówią tak bo są mili, czy po prostu tak jest. Więc stwierdziłam, że osoby które mnie nie znają nie będą mnie kłamać, więc wpadłam na pomysł napisania bloga.

3.Jaki jest Twój ulubiony cytat z książki?
"Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech” - Collen Hoover "Hopeless" 

4.Skąd czerpiesz motywację do pisania?
Szczerze, po prostu nie wyobrażam sobie bez tego życia. Lubie przelewać historie, które wymyślam sobie w głowie na papier. Robię to od wieeelu lat. Tylko zazwyczaj to były krótkie historyjki, ostatnio dopiero zaczęłam pisać dłuższe opowiadania. 

5. W sumie po trochę wszystkiego. Zależy od chumoru. Np. jak jestem smutna słucham rapu, a jak wesoła to zazwyczaj rocka.

6. Sądzę, że tak, ale musiałabym się nad tym zastanowić. 



Nominuję: 
http://four-page.blogspot.com/
http://wakerlings-life.blogspot.com/
http://byidealnie.blogspot.com

Pytania:
1. Dlaczego piszesz?
2. Skąd czerpiesz inspiracje?
3. Jakie książki lubisz czytać najbardziej?
4. Ulubiony pisarz?
5. Jakie jest Twoje hobby?
6. Od kiedy piszesz?

POWODZENIA

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział III

Siedzę w parku. Obok mnie stoi Krzysiek. Czuje jego obecność, czuję że jest obok. Oprócz niego widzę jeszcze dwie osoby. To oni. To ci sami ludzie co wtedy. Wszystko jest dokładnie tak samo. Chwytam Krzyśka za rękę, a przynajmniej próbuję. Moja ręka przelatuje przez niego. Nic nie czuję, nie mogę go chwycić, dotknąć. Zaczynam panikować. Chcę krzyczeć, ale głos uwięzł mi w gardle. Nie wiem co mam robić. Jestem zdruzgotana, chcę uciec jak najdalej, ale wiem, że tym razem Krzysiek za mną nie pobiegnie. Wiem, że to już było. On ich nie widzi. A jeśli on ich nie widzi, to może oni nie widzą nas? Mam straszną ochotę podejść, zobaczyć ich z bliska. Chce się upewnić czy to na pewno nie jest mój ojciec, i kim jest ta druga osoba. Patrzę w ich stronę. Rozmawiają, zupełnie jak wtedy. Tylko tym razem trwa to dłużej. Tym razem nie zniknęli. Podchodzę bliżej, ale nie jestem pewna jak daleko odważę się zajść. Im bliżej jestem, tym bardziej przekonuję się do swoich racji. Ten mężczyzna jest identyczny jak mój ojciec. Serce bije mi coraz mocniej, coraz szybciej. Czuję jakby miało mi zaraz podskoczyć do gardła. Oczy zaczynają łzawić. Tak dawno nie widziałam go żywego. Tak bardzo za nim tęskniłam. Teraz już płaczę jak bóbr. Zobaczyć go znowu żywego, to wielka ulga, ale także wielkie zaskoczenie, a wręcz zmieszanie. Jakim cudem? Przecież widziałam jak umierał, byłam tam. To niemożliwe żeby przeżył, nie wierzę w to! Przecież byłam na jego pogrzebie. Po za tym nie zostawiłby mnie samej. Nie zrobiłby mi tego. Wiedział, że jest moim autorytetem. Wiedział, że bardzo go kocham. Nie mógłby... nie wierze w to. Nie chce w to wierzyć...
Od paru minut stoję w tym samym miejscu, nie zrobiłam ani kroku więcej. Chciałabym podejść bliżej, powiedzieć coś. Chciałabym, żeby okazał się to być on. Tak bardzo za nim tęsknię.
Przenoszę wzrok na drugą osobę. Jest to kobieta o ciemnoniebieskich oczach, wręcz prawie granatowych. Jest niższa od mojego ojca, ale nie wiele. Ma piękne, długie, brązowe włosy. A o takiej figurze marzy każda kobieta. Można powiedzieć "kobieta idealna".

Nie, to nie możliwe. Ojciec nie zostawił nas dla nowej rodziny. Nie sfingował swojej śmierci, tylko po to, aby założyć nową rodzinę. Kochał mnie, mamę. Nie zrobiłby nam tego. Nie mógłby... Nie wierzę w to. 
W pewnym momencie ojciec odwraca się w moją stronę. Patrzy na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczyma. Przygląda mi się. Mam ochotę odwrócić się i uciec. Cała się trzęsę. I nagle słyszę jego głos. To tego głosu wyczekiwałam od roku. To głos mojego ojca. 
-Suzanne? - w tym momencie serce podeszło mi do gardła, a po policzku spłynęła łza - Suzanne, to Ty? Słyszysz mnie? Widzisz mnie? - nie mogłam nic powiedzieć, zaczęłam płakać. Poczułam jego dotyk i rozkleiłam się jeszcze bardziej. Nie wierze w to. Przecież widziałam jak umiera. - Kochanie? Proszę, powiedz coś. 
-Ja mam coś powiedzieć? -nagle wzrosła we mnie złość - To nie ja udawałam przez rok że nie żyję, to nie ja powinnam się tłumaczyć! Jak mogłeś? Przecież doskonale wiedziałeś, jakie mam kontakty z matką. Doskonale wiedziałeś, jak bardzo Cie kochamy, i ona, i ja! Nie rozumiem, dlaczego? I kim do cholery jest ta kobieta?! Zostawiłeś nas by założyć nową rodzinę?! Jak mogłeś? W czym oni są lepsi od nas? - już prawie nie mogę mówić przez łzy - Dlaczego?
-Kochanie, nie udawałem. Ja nie żyję, ale nie czas teraz na wyjaśnienia. Nie mamy czasu. Dzieje się coś, o czym musimy porozmawiać. Bądź jutro o tej samej godzinie w parku, w tym samym miejscu. Tylko tym razem sama. Proszę, będę czekać.
- Ale jak to?! Tato, o co tu chodzi?
I nagle wszystko zniknęło. Wokół mnie jest tylko ciemność. Czuję się samotna. Jestem tylko ja i czerń. Dopiero teraz zauważam, że jestem w pustym pokoju. Ściany się przybliżają do mnie. Są coraz bliżej. Właśnie dochodzi do mnie, że chyba cierpię na klaustrofobię. Zaczynam krzyczeć, tak bardzo się boję. Stąd nie ma wyjścia, a ściany zostawiają mi coraz mniej przestrzeni. Krzyczę ile sił w gardle. Nagle ściany przyśpieszają. Chcę krzyczeń, ale nie zdążam.
Otwieram oczy i jestem w swoim łóżku, w swoim pokoju. To wszystko to tylko sen... To wszystko sen. Moja rozmowa z tatą to fikcja, wyimaginowana przez mój głupi umysł. Jak mogłam być tak naiwna? Jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że to mogłaby być prawda? Że on mógłby wrócić, albo chociaż że mogłabym z nim rozmawiać? Muszę przestać żyć przeszłością. Muszę się z tym pogodzić. Raz na zawsze. I już wiem jak to zrobię.
Wybiegam z łóżka, biegnę do pokoju rodziców. Na szczęście mamy nie ma. Pewnie jest w gabinecie. Wyciągam część rzeczy ojca z szafy i pakuję do swojego plecaka. Niedługo zaczynam lekcje, ale nie mam zamiaru dziś na nie iść. Słyszę kroki mamy wchodzącej po schodach więc zamykam szybko szafę, biorę plecak i biegnę do łazienki, która łączy mój pokój z pokojem rodziców. Myję się, czeszę i przebieram, po czym idę do kuchni, aby zjeść śniadanie. Ciuchy taty, wyglądają w plecaku nawet jak książki, więc nie ma opcji, żeby mama się zorientowała. Gdy schodzę śniadanie jest już gotowe. Jestem miło zaskoczona. Cieszę się, że mama zaczyna wracać do siebie. Jest jedyną osobą, która mi została. Teraz, gdy nie ma ojca, potrzebuję jej jeszcze bardziej.
Siedzę nad zalewem z piwem "somersby" w ręce. Obok mnie leżą rzeczy ojca. Chcę się ich raz na zawsze pozbyć. Mam nadzieję, że w ten sposób zakończę żałobę po nim. Pogodzę się z jego odejściem i nie będą mnie nawiedzać takie sny. Wstaję, biorę jego koszulę do ręki. Przytulam się do niej, chcę po raz ostatni poczuć jego obecność. Zwijam w kłębek koszulę i wyrzucam daleko przed siebie. I robię tak po kolei z każdym jego ciuchem, a każdy kolejny jest mi coraz ciężej wyrzucić. Czuję, jakbym traciła go raz jeszcze, ale tak musi być. Muszę się od niego odciąć.
Jednak dalej coś mi nie daje spokoju. Nie mogę się pogodzić z tym, że jestem tak naiwna. Jego głos brzmiał tak realnie, jakby był prawdziwy. Sama nie wiem dlaczego, ale muszę tam pójść. Po prostu muszę. Chce się przekonać, że go tam nie będzie. Że nie umawiałam się z nim. To był tylko sen, co nie?
Sama nie wiem kiedy doszłam do parku. Zbliża się 16:30. Mniej więcej o tej godzinie zobaczyłam wczoraj mojego ojca. A przynajmniej mi się wydawało, że to on. Teraz tylko przejść przez park i będę na sto procent pewna, że to był tylko głupi sen. Tak bardzo się denerwuję, że zaczynam biec, aż w końcu dobiegam do tego miejsca i widzę... pustkę. Nikogo tam nie ma. Nie wiem czemu, czuję się rozczarowana. Czuję jakby resztki nadziei właśnie ze mnie uleciały. Jakby serce pękło mi na milion kawałków. Czego się spodziewałam? Że tu będzie? Nie mogę uwierzyć, że jestem taka głupia. Odwracam się na pięcie i odchodzę. Po paru metrach mimo wszystko odwracam się, żeby zobaczyć to miejsce ostatni raz i widzę jakiegoś mężczyznę siedzącego na ławce. Uśmiecha się do mnie. Nie mogę w to uwierzyć. Serce mi stanęło. Biegnę do niego i rzucam mu się na szyję. Tak bardzo za nim tęskniłam. Tak bardzo chciałam mieć go z powrotem, a teraz to wszystko się spełniło. Nie wierzę w moje szczęście.
-Cieszę się że przyszłaś. - mówi ojciec, po czym bierze mnie za rękę i mówi coś pod nosem. Nagle wszystko wokół zaczyna się kręcić. Nie wiem co się dzieje, ale jestem szczęśliwa, bo jestem z nim. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział II

Przez chwilę nie mogę się ruszyć. Z oczu płyną mi łzy. Nie wierzę w to, co widzę. Czuje się jakbym na całym świecie była tylko ja i tamtą dwójka. Nikt inny.
-Kochanie, co jest? Czemu płaczesz? Co się stało? - mówi Krzysiek zmartwionym glosem - Czemu tak tam patrzysz?
-Widzisz tamtych ludzi? - pytam przez łzy, mając w głosie także strach i rozpacz.
-Jakich ludzi? Kochanie, tam nikogo nie ma... W całym parku jesteśmy tylko my dwoje.
-Kłamiesz! Przecież tam są, nie rób ze mnie psycholki! Oni tam są! Tam jest mój ojciec! - gdy to mówię, oni znikają. Nagle ich nie widzę. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Odwracam się i biegnę przed siebie, tak długo jak tylko mogę. Krzysiek biegnie za mną, jest szybszy więc mnie dodania i łapie.
-Oni tam byli, przyrzekam! Widziałam go... - głos mi się załamuje i czuję, że nogi mi miękną. Upadam na ziemię i płaczę. Tylko tyle. Czuję, że nie dam rady nic zrobić, a nawet powiedziec. Zwijam się w kłębek i dalej płaczę.
-Wszystko będzie dobrze kochanie. Może po prostu tak bardzo za nim tęsknisz, że Ci się wydawało że tam stał. To normalne. Nie chce robić z Ciebie psycholki. Uwierz mi, proszę. Kocham Cię i zawsze będę Cię kochał. Niezależnie  od tego co widzisz lub czego nie. Jestem tu. - jego głos jak zawsze mnie uspokaja. Wtulam się w niego, a łzy powoli  przestają mi lecieć z oczu.
Siedzimy tak około 5 minut. Tylko się przytulamy. Nic więcej. Słyszę bicie jego serca. Jest powolne, ale mocne. Po chwili znam jego rytm na pamięć. Czuję się bezpieczna, spokojna, szczęśliwa. Czuję się dobrze.
- No dobra, wstawaj kochanie. - słyszę głos Krzyśka, a on powoli wstaje.
- No nie, jeszcze chwilka, proszę - mówię blagalnym tonem i próbuję go powstrzymać. Oczywiście jestem za słaba i udaje mu się wstać. Nadal trzyma mnie za ręce.
- No wstawaj, raz dwa - mówi śmiejąc się. Gdy się uśmiecha serce mi mięknie, więc wstaję. Ciągle trzyma mnie za rękę. Patrzy mi głęboko w oczy. Ja jemu także. Widzę w nich szczęście i miłość. Czuję się naprawdę kochana.
- Ale jesteś piękna - mówi Krzysiek i odgarnia mi kosmyk z twarzy, po czym mnie caluje. Wyrywam mu się I zaczynam biec.
-Łap mnie - śmieje się.
- O Ty... Już nie żyjesz. - po chwili mnie dogania i zaczyna łaskotać. Śmieje się wręcz do łez.
Jest już późno, więc gdy tylko przestaje mnie łaskotać, proszę go by odprowadził mnie do domu. Po drodze wspominamy nasz pierwszy pocałunek. Było cudownie.
Siedzieliśmy u mnie. Oglądaliśmy "World War Z". Łaskotał mnie, położyłam się, a on się nade mną nachylił. Chwilę popatrzeliśmy sobie w oczy. Przybliżył się do mnie. Poczułam dotyk jego warg. Były ciepłe i delikatne. Serce biło mi jak szalone. Odwzajemniłam pocałunek i tak się całowaliśmy bez przerwy przez jakąś godzinę.
Doszliśmy już pod mój blok, więc stanęliśmy pod klatką. Zaczęliśmy się całować. Za każdym razem czuję tą samą miłość, namiętność co wtedy, gdy całowaliśmy się po raz pierwszy. Pożegnaliśmy się i poszliśmy w swoje strony.
Gdy tylko straciłam go z oczu, przypomniałam sobie co się działo w parku, co widziałam. Znowu łzy napłynęły mi do oczu. Otwieram drzwi do domu, wieszam moją kurtkę i wchodzę do kuchni. Nie wierzę w to co widzę...
Moja matka wyszła z pokoju. Siedzi w kuchni i przegląda album. Widzę zdjęcie mojego ojca. Jeszcze bardziej chce mi się płakać.
-Cześć mamo - mówię drżącym głosem - co robisz?
-Oglądam zdjęcia. Twój ojciec... -mówi podając mi jego fotografie - Był wspaniałym mężczyzną. Bardzo Cię kochał, wiesz?
-Wiem, mamo. Ciebie też. Obie nas bardzo kochał. - mówię, a łzy spływają mi po policzkach. Mama mnie przytula. Jestem w szoku. Pierwszy raz, od tak dawna czuję jej uścisk. Zdaje sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało. Rozklejam się już totalnie.

sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ I

Nazywam się Suzanne Harly. Mam 17 lat, chodzę do I klasy Liceum. Pochodzę z Anglii, ale mieszkam w Polsce. Tutaj się wychowałam. Mam jasno brązowe włosy, które w lecie podchodzą pod rudy i 160 cm wzrostu. Nie jestem ani gruba, ani bardzo chuda. Za bardzo się wszystkim przejmuje, za bardzo mi zależy. Mam cholernie dużo empatii, nawet dla tych, których nie lubię. Mimo wszystko wydaje mi się, że jestem inna. Wydaje mi się, że jest coś o czym nie wiem. Coś, co mnie dotyczy. Tylko mnie.
Mój ojciec był policjantem. Miał niebieskie oczy, był szczupły. Zginął rok temu. Został postrzelony, prosto w serce, gdy wychodziliśmy z kościoła. Widziałam jego śmierć i nic nie mogłam zrobić. Płakałam, krzyczałam, ale wiedziałam, że to już koniec. Umierał.
Z matką nigdy nie byłam blisko. Jest pisarką. Nigdy nie miała dla mnie czasu, ale od śmierci mojego ojca zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Jej błękitne oczy wręcz krzyczą "chce umrzeć, ale się boję". Widzimy się tylko rano, kiedy zanoszę jej śniadanie. Resztę dnia pisze. Nigdy nie pozwala mi czytać jej powieści, ale słyszałam, że są naprawdę dobre. Często wyjeżdża, więc jest tak, jakbym mieszkała sama. Lubię być sama.
Jest niedziela, idę się spotkać z moim chłopakiem, Krzyśkiem. Jest to wysoki brunet, o niebieskich oczach. Jest bardzo chudy, ale ma mięśnie. Jesteśmy razem już 1,5 roku i jest naprawdę wspaniale. Kocham go.
Gdy już jestem niedaleko parku, w którym się umówiliśmy dzwonię do niego.
-Cześć kochanie, wychodź już, jestem niedaleko.
-No okej, zaraz będę wychodził - powiedział po chwili.
-Zaraz, to znaczy? - powiedziałam lekko zirytowana, bo zawsze się spóźnia.
-No, muszę jeszcze tylko zrobić jedną rzecz i wychodzę.
-No ok, tylko proszę, pośpiesz się. Nie mam dziś dużo czasu.
-Jak to?! Czemu? -powiedział zmartwiony.
-Opowiem Ci jak przyjdziesz. Pa.
-Ok, to ja już się zbieram. Papa. 

Słyszę dźwięk zakończenia rozmowy, więc chowam telefon do kieszeni i siadam na ławce. Myślę o moim ojcu. Dlaczego on? Dlaczego akurat na niego padło, dlaczego to on nie żyje. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Nawet nie znam osoby która tego dokonała. Policja już prawie zapomniała o sprawie. Do tej pory nie znaleźli sprawcy, a przecież był jednym z nich! Przecież wielu z nich się z nim przyjaźniło. Chodzili razem na bilarda odkąd pamiętam. Co tydzień, w każdy czwartek. Często chodziłam z tatą, więc wielu z nich poznałam. Z niektórymi miałam naprawdę dobre relacje, mogliśmy rozmawiać godzinami, śmiać się, mówić co nam ślina na język przyniesie, a dziś... dziś już tylko mówimy sobie "dzień dobry" gdy się mijamy na ulicy. Tak wielu ludzi o nim zapomniało. A przecież on zawsze był dla wszystkich dobry, wszystkim pomagał, chciał dla wszystkich jak najlepiej. Oddałby życie za nieznajomego. Zawsze to w nim podziwiałam, a po jego śmierci, czuję jakby to na mnie przeszło. Od roku ktokolwiek inny jest dla mnie ważniejszy niż ja sama. Czuję, że to jest dobre. Wiem, że to ojciec nauczył mnie wszystkiego. Poczynając od tych najprostszych rzeczy jak mówienie czy chodzenie, kończąc na radach jak się wyleczyć z niespełnionej miłości, czy hierarchii wartości w życiu. Od zawsze był moim autorytetem. 

-Cześć kochanie - z zamyślenia wyrywa mnie głos Krzyśka. Po chwili czuję jak ktoś do mnie podchodzi od tyłu i całuje w policzek. Wtedy już jestem pewna, że to on.
-Hej skarbie- mówię i całuję go w usta. Jego usta są małe, ale delikatne jak aksamit. Gdy je całuję odpływam, czuję jakbym przechodziła do innego świata. Tam nie ma żadnych problemów, jesteśmy tylko my dwoje. My i nasza mała nieskończoność. Niestety, kiedy kończymy się całować, przypominam sobie o czym przed chwilą myślałam. Od razu łzy napływają mi do oczu. Krzysiek siada obok na ławce i patrzy w nie. Widzę po nim, że od razu widać, że jestem smutna, ale udaję jakby nic mi nie było. Nie widzę powodu, aby go zamartwiać moimi przemyśleniami. -Czemu tak na mnie patrzysz? - mówię z lekkim uśmieszkiem
-Kochanie, co jest? - odpowiada 
-Nic, co ma być? 
-Przecież widzę, nie oszukuj mnie. Jesteś smutna. 
-Nie jestem. Po prostu mam kiepski dzień. Nie martw się o mnie, nie ma sensu. 
-Jeszcze raz tak powiesz a Cię uduszę. - powiedział lekko zdenerwowany - Dobrze wiesz, ze jest sens. Kocham Cie, nie chce abyś była smutna. 
-Oj, to nic takiego. - mówię łapiąc jego rękę. 
-Długo jeszcze będziemy się kłócić? Dobrze wiesz, że nie odpuszczę. 
-No chodzi o mojego ojca. Tęsknię za nim. - Pierwsza łza leci mi po policzku, a ja nie mogę powstrzymać kolejnych. - Po prostu nie rozumiem, dlaczego policja tak szybko odpuściła. Dlaczego nie szukają sprawcy?! Powinien odpowiedzieć za to co zrobił! - płacz coraz bardziej się nasila, a ja tylko chce wyrzucić to wszystko z siebie. - Po prostu nie rozumiem, jak mogli tak szybko o nim zapomnieć, był jednym z nich! Nie rozumiem też matki, bo jaka kobieta zostawiłaby swoją córkę na pastwę losu i zamknęła w sobie... jedyne o czym rozmawiamy to z czym chce kanapki na śniadanie! A ja mam tego wszystkiego po prostu dość... Po prostu nie wytrzymuję.
-No już, kochanie, chodź tu - mówi biorąc mnie w ramiona - wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że te słowa wydaję się być teraz głupie, ale pamiętaj, po każdej burzy, nawet tej najdłuższej, musi wejść słońce. Jestem tu, pomogę Ci.
Krzysiek jak zawsze zachowuje się wspaniale, a ja jak zawsze mogę mu się wypłakać na ramieniu. Po chwili zaczyna mnie rozśmieszać i jak zawsze mu się udaje. Już pół godziny później zapominam, że w ogóle płakałam, śmieję się z Krzyśkiem, on mi opowiada śmieszne historie, a ja patrzę na niego i uświadamiam sobie jak bardzo go kocham. Już wszystko w porządku, aż w pewnym momencie zauważyłam kogoś w oddali. Wydawało mi się, że go znam. Przypatruję się bardziej i widzę, że są tam dwie osoby. Podchodzę troszkę bliżej i... nie, to niemożliwe...