sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ I

Nazywam się Suzanne Harly. Mam 17 lat, chodzę do I klasy Liceum. Pochodzę z Anglii, ale mieszkam w Polsce. Tutaj się wychowałam. Mam jasno brązowe włosy, które w lecie podchodzą pod rudy i 160 cm wzrostu. Nie jestem ani gruba, ani bardzo chuda. Za bardzo się wszystkim przejmuje, za bardzo mi zależy. Mam cholernie dużo empatii, nawet dla tych, których nie lubię. Mimo wszystko wydaje mi się, że jestem inna. Wydaje mi się, że jest coś o czym nie wiem. Coś, co mnie dotyczy. Tylko mnie.
Mój ojciec był policjantem. Miał niebieskie oczy, był szczupły. Zginął rok temu. Został postrzelony, prosto w serce, gdy wychodziliśmy z kościoła. Widziałam jego śmierć i nic nie mogłam zrobić. Płakałam, krzyczałam, ale wiedziałam, że to już koniec. Umierał.
Z matką nigdy nie byłam blisko. Jest pisarką. Nigdy nie miała dla mnie czasu, ale od śmierci mojego ojca zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Jej błękitne oczy wręcz krzyczą "chce umrzeć, ale się boję". Widzimy się tylko rano, kiedy zanoszę jej śniadanie. Resztę dnia pisze. Nigdy nie pozwala mi czytać jej powieści, ale słyszałam, że są naprawdę dobre. Często wyjeżdża, więc jest tak, jakbym mieszkała sama. Lubię być sama.
Jest niedziela, idę się spotkać z moim chłopakiem, Krzyśkiem. Jest to wysoki brunet, o niebieskich oczach. Jest bardzo chudy, ale ma mięśnie. Jesteśmy razem już 1,5 roku i jest naprawdę wspaniale. Kocham go.
Gdy już jestem niedaleko parku, w którym się umówiliśmy dzwonię do niego.
-Cześć kochanie, wychodź już, jestem niedaleko.
-No okej, zaraz będę wychodził - powiedział po chwili.
-Zaraz, to znaczy? - powiedziałam lekko zirytowana, bo zawsze się spóźnia.
-No, muszę jeszcze tylko zrobić jedną rzecz i wychodzę.
-No ok, tylko proszę, pośpiesz się. Nie mam dziś dużo czasu.
-Jak to?! Czemu? -powiedział zmartwiony.
-Opowiem Ci jak przyjdziesz. Pa.
-Ok, to ja już się zbieram. Papa. 

Słyszę dźwięk zakończenia rozmowy, więc chowam telefon do kieszeni i siadam na ławce. Myślę o moim ojcu. Dlaczego on? Dlaczego akurat na niego padło, dlaczego to on nie żyje. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Nawet nie znam osoby która tego dokonała. Policja już prawie zapomniała o sprawie. Do tej pory nie znaleźli sprawcy, a przecież był jednym z nich! Przecież wielu z nich się z nim przyjaźniło. Chodzili razem na bilarda odkąd pamiętam. Co tydzień, w każdy czwartek. Często chodziłam z tatą, więc wielu z nich poznałam. Z niektórymi miałam naprawdę dobre relacje, mogliśmy rozmawiać godzinami, śmiać się, mówić co nam ślina na język przyniesie, a dziś... dziś już tylko mówimy sobie "dzień dobry" gdy się mijamy na ulicy. Tak wielu ludzi o nim zapomniało. A przecież on zawsze był dla wszystkich dobry, wszystkim pomagał, chciał dla wszystkich jak najlepiej. Oddałby życie za nieznajomego. Zawsze to w nim podziwiałam, a po jego śmierci, czuję jakby to na mnie przeszło. Od roku ktokolwiek inny jest dla mnie ważniejszy niż ja sama. Czuję, że to jest dobre. Wiem, że to ojciec nauczył mnie wszystkiego. Poczynając od tych najprostszych rzeczy jak mówienie czy chodzenie, kończąc na radach jak się wyleczyć z niespełnionej miłości, czy hierarchii wartości w życiu. Od zawsze był moim autorytetem. 

-Cześć kochanie - z zamyślenia wyrywa mnie głos Krzyśka. Po chwili czuję jak ktoś do mnie podchodzi od tyłu i całuje w policzek. Wtedy już jestem pewna, że to on.
-Hej skarbie- mówię i całuję go w usta. Jego usta są małe, ale delikatne jak aksamit. Gdy je całuję odpływam, czuję jakbym przechodziła do innego świata. Tam nie ma żadnych problemów, jesteśmy tylko my dwoje. My i nasza mała nieskończoność. Niestety, kiedy kończymy się całować, przypominam sobie o czym przed chwilą myślałam. Od razu łzy napływają mi do oczu. Krzysiek siada obok na ławce i patrzy w nie. Widzę po nim, że od razu widać, że jestem smutna, ale udaję jakby nic mi nie było. Nie widzę powodu, aby go zamartwiać moimi przemyśleniami. -Czemu tak na mnie patrzysz? - mówię z lekkim uśmieszkiem
-Kochanie, co jest? - odpowiada 
-Nic, co ma być? 
-Przecież widzę, nie oszukuj mnie. Jesteś smutna. 
-Nie jestem. Po prostu mam kiepski dzień. Nie martw się o mnie, nie ma sensu. 
-Jeszcze raz tak powiesz a Cię uduszę. - powiedział lekko zdenerwowany - Dobrze wiesz, ze jest sens. Kocham Cie, nie chce abyś była smutna. 
-Oj, to nic takiego. - mówię łapiąc jego rękę. 
-Długo jeszcze będziemy się kłócić? Dobrze wiesz, że nie odpuszczę. 
-No chodzi o mojego ojca. Tęsknię za nim. - Pierwsza łza leci mi po policzku, a ja nie mogę powstrzymać kolejnych. - Po prostu nie rozumiem, dlaczego policja tak szybko odpuściła. Dlaczego nie szukają sprawcy?! Powinien odpowiedzieć za to co zrobił! - płacz coraz bardziej się nasila, a ja tylko chce wyrzucić to wszystko z siebie. - Po prostu nie rozumiem, jak mogli tak szybko o nim zapomnieć, był jednym z nich! Nie rozumiem też matki, bo jaka kobieta zostawiłaby swoją córkę na pastwę losu i zamknęła w sobie... jedyne o czym rozmawiamy to z czym chce kanapki na śniadanie! A ja mam tego wszystkiego po prostu dość... Po prostu nie wytrzymuję.
-No już, kochanie, chodź tu - mówi biorąc mnie w ramiona - wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że te słowa wydaję się być teraz głupie, ale pamiętaj, po każdej burzy, nawet tej najdłuższej, musi wejść słońce. Jestem tu, pomogę Ci.
Krzysiek jak zawsze zachowuje się wspaniale, a ja jak zawsze mogę mu się wypłakać na ramieniu. Po chwili zaczyna mnie rozśmieszać i jak zawsze mu się udaje. Już pół godziny później zapominam, że w ogóle płakałam, śmieję się z Krzyśkiem, on mi opowiada śmieszne historie, a ja patrzę na niego i uświadamiam sobie jak bardzo go kocham. Już wszystko w porządku, aż w pewnym momencie zauważyłam kogoś w oddali. Wydawało mi się, że go znam. Przypatruję się bardziej i widzę, że są tam dwie osoby. Podchodzę troszkę bliżej i... nie, to niemożliwe... 

1 komentarz:

  1. masz talent, świetnie piszesz!
    Bardzo ładny, przejrzysty blog!

    Mogłabyś poklikać w linki do choies w moim ostatnim poście? Bardzo proszę, zależy mi na tej współpracy:)
    Mój blog
    Pomożesz?- jeśli tak koniecznie mi napisz komentarzu.

    OdpowiedzUsuń